Par. 1. Zorganizować Centralne Biuro Kontroli Prasy przy Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego
Par. 2. Zorganizowanie Centralnego Biura Kontroli Prasy powierzyć ob. inż. Leonowi Rzendowskiemu
Par. 3. Tymczasowe pełnienie obowiązków kierownika Centralnego Biura Kontroli Prasy powierzyć ob. inż. Leonowi Rzendowskiemu
Par. 4. Kierownik Wydziału Cenzury Wojennej ob. [Hanna] Wierbłowska wydzieli do pracy w Centralnym Biurze Kontroli Prasy dwóch cenzorów, w tym chor. Gotenbauma Józefa
Par. 5. Zatwierdzić jako cenzorów Centralnego Biura Kontroli Prasy czasowo odkomenderowanych z Oddziału Cenzury Wojennej Sztabu Głównego WP:
1)kpt. Kuczewskiego, 2) kpt. Okupniczaka, 3) por. Ostrowskiego
Par. 6. O wykonaniu zameldować do dnia 25 I 1945 r.
19 stycznia
Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 6, Główny Urząd Kontroli Prasy 1945–1949, oprac. Daria Nałęcz, Warszawa 1994.
Tajne [...]
Przypominamy, że według instrukcji kierownicy Wojewódzkich i inspektorzy Powiatowych Oddziałów Cenzury Wojennej są zobowiązani każdego pierwszego dnia miesiąca przesyłać do Wydziału Cenzury Wojennej charakterystyki wszystkich pracowników zatrudnionych w Oddziałach, tak w Wojewódzkich, jak i Powiatowych CW. Pierwsza charakterystyka powinna być wyczerpująca, jako następne należy przesyłać uzupełnienia, wzgl[ędnie] zmiany. Charakterystyki mają zawierać następujące dane:
1. Charakter pracownika (łagodny, porywczy, apatyczny, flegmatyczny).
2. Poziom inteligencji, stan rozwoju pracownika (czy pracownik pracuje nad podwyższeniem i pogłębieniem swych wiadomości fachowych i ogólnych).
3. Stosunek do pracy (sumienny, gorliwy).
4. Wydajność pracy (ilość przekontrolowanej korespondencji).
5. Jakość pracy (ilość defektów, czystość).
6. Zainteresowanie polityczne, orientacja polityczna (czy interesuje się polityką,
czy orientuje się w sprawach politycznych).
7. Stosunek do obecnego ustroju państwowego.
8. Przynależność partyjna, organizacyjna.
9. Praca społeczna i kulturalna w Oddziale i poza Oddziałem CW.
10. Warunki bytu pracownika i jego rodziny (jeżeli żyje wspólnie z rodziną).
11. Stan zdrowia.
Lublin, 24 lutego
Maciej J. Drygas, Perlustracja, „Karta” nr 68, 2011.
Ściśle tajne! [...]
Nasze oddziały Cenzury Wojennej donoszą nam o stałym wzroście ilości korespondencji, w której poruszana jest sytuacja gospodarcza kraju.
Obywatele w setkach listów piszą o ciężkiej sytuacji aprowizacyjnej, głodzie, drożyźnie, braku środków pieniężnych, dezorganizacji handlu, spekulacji, o bezrobociu i nędzy. [...] O kwestiach tych pisze się również za granicą.
Najbardziej charakterystyczne wyciągi z listów przytaczamy:
Adresat – Leopold G., gm[ina] Blizne [...]. Nadawca – Sabina S., Siemianowice Śl., 19 lutego 1945: „tak chciałabym wyjechać stąd, bo Ty nie masz pojęcia, jak mi tu jest źle... Jak życie moje, to takiego głodu nie miałam i nie wiem, jeżeli mi Pan Bóg nie pomoże, to zginiemy marnie. Kartki mamy, ale sklepy pozamykane i nie ma. Kto co ma, to dla siebie. Znajomości nie mam, żeby mi pomogli, a synek chodzić sił nie ma, a mnie brzuch przyrósł do krzepa. Kartofli nie mamy od dwóch tygodni. No, miałam trochę mąki, kaszki manny i jedliśmy to, bo ani chleba, ani kartofli”. [...]
Adresat – M. Zenon, Tomaszów Maz. Nadawca – P., Łódź: „ale to wszystko idzie bardzo opornie. U nas tylko wiece, zebrania i nic więcej nie robią. Jak tak dalej pójdzie, to i za rok normalnego życia nie będzie. Chleba dostajemy 4 kilogramy na osobę na dwa dni, nic poza tym. Trudno będzie wyżyć. Handel zupełnie ustał”.
Warszawa, 21 marca
Maciej J. Drygas, Perlustracja, „Karta” nr 68, 2011
Ściśle tajne [...]
Nasze oddziały Cenzury Wojennej przy opracowaniu korespondencji w ostatnich dniach lutego natrafiły na dużą ilość wypowiedzi dotyczących ZSRR, Armii Czerwonej i Marszałka Stalina. Niektóre charakterystyczne wyciągi z listów podajemy.
[...] Adresat – P., maj[ątek] Dobrzelin [...]. Nadawca – P., Warszawa [...]. 4 marca 1945: „Nie wierz w żadną odbudowę Warszawy. To bajka, którą powtarzają ci, co jej nie widzieli. Ten, co zobaczył jej nie dwie ani cztery, ale dziesiątki ulic, nie jedną ani dwie dzielnice, ale prawie wszystkie, ten wie, że życie nawet w 1/100 takie jak było, nie powstanie. Ludzie żyją i teraz już w tych gruzach, i teraz snują się jak upiory między tym wielkim cmentarzyskiem domów, sami raczej podobni do duchów tych zmarłych, którzy tu polegli, niż do żywych. Warszawa teraz to ktoś ci drogi bardzo – a konający i to tak bez najmniejszej nadziei i zdrowia... Żegnamy się z życiem. Żegnamy się z Warszawą. Nawet gdy ją odbudują, to już nie będzie nasza”. [...]
Adresat – W. Jan, Kosowo [...]. Nadawca – N.N. 6 marca 1945: „Tatusiu kochany, nie rozpaczajcie po mamusi, bo mamusi raz, a my musimy żyć, trudno, stało się, to nie wróci. Mamusię zabili w polu. Tatusiu, jak mamę prowadzili bić na cmentarz, to mamusia tak ich prosiła: panowie, nie bijcie mnie i nie róbcie moich dzieci sierotami, oni nic nie zważali na to, a jak doszła mama na cmentarz, to upadła i modliła się, żeby Bóg darował jej grzechy, to oni mamusię podnieśli i poprowadzili na cmentarz, i trzy razy wystrzelili w lewą stronę głowy. [...]”
Adresat – G., P.P. 83833 R. Nadawca – W., Łódź: „Ty nie wiesz, co się u nas dzieje teraz. Chodzą ruscy żołnierze z polskimi i kradną. U nas też byli wczorajszej nocy, o 3.00, okradli i mało gwałtu nie użyli. My w tym domu same kobiety słabe. Okradli nas tak doszczętnie, że nie mam w czym wyjść do miasta. Zapukał najpierw polski żołnierz i mówił gospodyni, by otworzyła, gdyż szukają broni i żołnierzy. Ona otworzyła i weszli sami ruscy i zaczęli od razu walić do nas. Ale mówię Ci, wiele nawet nie można było się odzywać, bo zaraz cicho, cicho, a jeśli nie chciało się co dać, zaraz wymierzył lufę w człowieka. Odbezpieczył rewolwer, trzymał w jednej łapie, drugą wszystko wyciągał. Najgorszy był ten olbrzym, powiadam Ci, wielkolud, a bardzo młody i niepodobny na Moskala. Przypuszczam, że to ktoś nasłał, gdyż pytali się tu ludzi o nazwisko i adres. Jak tylko poszli, mamusia pobiegła do komisariatu i przyjechali milicjanci, ale cóż. Mówimy im teraz, by zrobili obławę, gdyż przychodzą na naszą ulicę co dzień o 2.00 w nocy. Ale cóż to, im się nie chce”.
Warszawa, 3 kwietnia
Maciej J. Drygas, Perlustracja, „Karta” nr 68, 2011.
Z raportu kpt. Michała Taboryskiego, skierowanego do kier. Hanny Wierbłowskiej, dotyczącego specjalnych kursów cenzorskich przy Centralnej Szkole MBP w Łodzi:
Ściśle tajne [...]
Kursanci przesłuchali w ciągu pierwszych dwóch tygodni wszystkie przewidziane planem tematy specjalne i polityczne. Natomiast niedostatecznie wydzielono czasu na zajęcia praktyczne i na prasówki.
Egzaminy trojakiego rodzaju: piśmienne, kwalifikacja dokumentów i ustne wykazały, że kursanci w większości opanowali przesłuchane tematy polityczne, niedostatecznie jednak przyswoili sobie tematy specjalne. [...]
Stwierdziliśmy, że znaczny procent kursantów [...] nie zna elementarnych rzeczy z techniki i metod pracy cenzora i starszego cenzora, nie poznali w dostatecznym stopniu ewidencji, nie umieją usuwać ujemnego tekstu, nie opanowali wzorów wyciągów i innych, nie rozumieją swych zadań itd. Stwierdziliśmy, że ten anormalny stan mógł być usunięty, były możliwości lepszego wykorzystania tak drogiego czasu kursów, gdyby kierownik kursów ob. Frankowski i jego zastępca ob. Rozenblum w pełni docenili wyższość przeprowadzonych zajęć praktycznych.
[...] Pracowano w przepełnionej sali, gdzie powinna panować bezwzględna cisza i gdzie nie sposób było przeprowadzać niezbędne konsultacje, nie wystarczały narzędzia pracy, jak np. atrament, stalówki, nożyczki. [...] Ob. Frankowski, jako kierownik kursów, nie wykorzystał dostatecznie zdolności i wiadomości swego zastępcy, ob. Rozenbluma, do pomocy w zajęciach praktycznych, zwłaszcza do kwalifikacji dokumentów, do wytłumaczenia kursantom popełnionych przez nich defektów.
Ob. Rozenblum odjeżdżał ze szkoły bardzo często jeszcze przed obiadem, wówczas gdy nie było dostatecznej kontroli nad zajęciami praktycznymi, gdy ani razu nie skontrolowano konspektów kursantów, nie naprawiono błędów kursantów. [...]
Nasi kursanci otrzymali jedną parę bielizny i już trzeci tydzień nie było zmiany na czystą. Wobec przepełnienia i ciasnoty w pokojach mieszkalnych grozi to zawszeniem. [...] Wielce krzywdzącym jest stan instruktora ob. Sawickiej, pracownika pracującego na stanowisku oficerskim w stopniu kapitana Bezpieczeństwa Publicznego, pracownika nadzwyczaj sumiennego i oddanego pracy. Ob. Sawicka chodzi w podartych pantoflach, w poniszczonej sukience i ani razu nie mogła wyjść z kursów na miasto, mimo to, że będąc instruktorem, powinna być odpowiednio umundurowana.
W sprawie dalszej nauki postanowiliśmy wraz z kierownictwem kursów położyć szczególny nacisk w następnych dziesięciu dniach na zajęcia praktyczne.
Łódź, 5 maja
Maciej J. Drygas, Perlustracja, „Karta” nr 68, 2011.
W ślad za prowokacją antyżydowską w Rzeszowie notujemy nowe prowokacyjne wystąpienia endecko-akowskich faszystów. Tym razem w Krakowie, Radomiu i Miechowie. We wszystkich wypadkach niedobitki faszystów rozpowszechniają zmyślone prowokacyjne pogłoski o rzekomo pomordowanych przez Żydów dzieciach polskich. Wzywają do bicia Żydów, do wyrzucania Żydów z miast itp. W wyniku tej zbrodniczej roboty reakcji polskiej w Krakowie i w Radomiu 11 i 12 sierpnia 1945 r. zamordowano trzech obywateli polskich — Żydów i około 15 raniono, zdemolowano bóżnicę w Krakowie. Cel tej prowokacji polskich hitlerowców jest jasny: chodzi o wywołanie zamętu w kraju, chodzi o uderzenie w demokrację Polski i jej rząd zjednoczenia narodowego. Niestety reakcji udaje się wciągnąć do tej niecnej roboty nawet czołowe ogniwa Milicji Obywatelskiej (Rzeszów-Kraków).
W związku z powyższym rozkazuję:
1) Bacznie śledzić i natychmiast reagować na wszelkie rozsiewane prowokacyjne antysemickie pogłoski i wystąpienia.
2) W każdym wypadku wystąpienia antyżydowskiego prowadzić formalne dochodzenia śledcze i komunikować mi natychmiast specjalnym raportem.
3) W stosunku do osób podejrzanych w wystąpieniach antysemickich i zajściach antysemickich wszczynać natychmiast dochodzenie i w jak najkrótszym czasie przekazywać Sądom Wojskowym.
4) Wzmocnić ochronę instytucji żydowskich i obywateli polskich — Żydów.
5) Przeprowadzić odprawę całego personelu aparatu bezpieczeństwa publicznego i całego składu osobowego Milicji Obywatelskiej, na której wyjaśnić znaczenie antysemickich prowokacji reakcji polskiej celem mobilizowania do skutecznej walki z reakcją.
Warszawa, 13 sierpnia
Akta śledztwa, t. 3, k. 547; t. 9, k. 1778, kopia, mps, [cyt. za:] Wokół pogromu kieleckiego, red. Łukasz Kamiński i Jan Żaryn, Warszawa 2006.
Rzeczpospolita Polska
Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego
Warszawa, dnia 27 września 1945 Ściśle tajne
Rozkaz nr 60
26 lipca 1945 r. w okolicy st[acji] Dęblin banda AK w składzie 40–60 ludzi napadła na pociąg nr 71, który wiózł transport więźniów z więzienia Praskiego do Wronek.
W wyniku napadu wszyscy więźniowie w liczbie 136 osób, wśród których znajdowało się 15 przestępców szczególnej wagi, zostali zwolnieni i wraz z bandami poszli do lasu. […]
Rozkazuję
1. Za karygodne niedbalstwo w pełnieniu obowiązków p.o. naczelnika Inspekcji Departamentu Więziennictwa i Obozów Wróblewskiego i sekretarza Inspekcji Sobczuka oddać pod sąd.
2. Usunąć ze stanowiska dyrektora Departamentu Więziennictwa i Obozów MBP podpułkownika Dudę oraz jego zastępcę kapitana Kwiatkowskiego, którzy nie zapewnili należytego wykonania powierzonego im zadania przez niedbalstwo i złą organizację.
3. Za brak należytej odpowiedzialności przy wykonaniu zlecenia specjalnego naczelnikowi więzienia na Pradze ppor. Szymonowiczowi udzielić surowej nagany z równoczesnym wstrzymaniem kolejnego awansu na przeciąg jednego roku.
4. Dowódcy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, generałowi broni Kieniewiczowi, pociągnąć do surowej odpowiedzialności winowajców — żołnierzy i oficerów Korpusu.
5. Celem zapewnienia należytej ochrony transportów więźniów — stosować co następuje:
a) Naczelnicy więzień przed skierowaniem transportów z więźniami z jednego więzienia do drugiego zawczasu przygotują listy więźniów i przedstawią je do zatwierdzenia w więzieniach podległych WUBP — kierownikom Wojewódzkich Urzędów Bezpieczeństwa Publicznego, a w więzieniach podległych bezpośrednio Departamentowi Więziennictwa i Obozów — dyrektorowi Departamentu I i dyrektorowi Departamentu Więziennictwa i Obozów.
b) Dla przewozu przestępców szczególnej wagi (prowodyrów band, ich zastępców, komendantów NSZ, b[yłych] dowódców pododdziałów NSZ, terrorystów, szpiegów) wyznaczać specjalną, wzmocnioną eskortę.
c) Na naczelników eskorty przydzielanej do transportów więźniów wysuwać doświadczonych, sprawdzonych oficerów, a ich zastępców dobierać spośród oficerów Departamentu Więziennictwa, którzy zajmują w więziennictwie odpowiedzialne stanowiska.
d) Żądać od Korpusu Wojsk Wewnętrznych, by do każdej eskorty przeznaczonej dla transportu więźniów przydzielony był jeden oficer Informacji.
6. Wydział Personalny Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego przeprowadzi ścisłą kontrolę składu osobowego pracowników Departamentu Więziennictwa i Obozów i zwolni niezdolnych do pracy w tym Departamencie.
Równocześnie skontroluje stan tajnej korespondencji i zbada, czy dostateczna jest czujność na terenie Departamentu na podstawie ujawnionych niedociągnięć i braków, przeprowadzi naradę z nowo mianowanym Dyrektorem Departamentu Więziennictwa i Obozów i pracownikami Departamentu oraz zastosuje inne konieczne środki organizacyjne.
Rozkaz niniejszy przeanalizować z całym aparatem Departamentu Więziennictwa i Obozów, z kierownikami Wojewódzkich Urzędów Bezpieczeństwa Publicznego oraz z kierownikami Wydziałów Więziennictwa i Obozów przy Wojewódzkich Urzędach Bezpieczeństwa Publicznego.
Minister Bezpieczeństwa Publicznego
Warszawa, 27 września
Archiwum Akt Nowych, Departament Więziennictwa i Obozów MBP, 10/4, k. 182–188.
Tajne [...]
W czasie opracowania korespondencji wojskowej i zagranicznej za wrzesień br. uzyskaliśmy ciekawe wypowiedzi odnośnie niektórych zagadnień wewnętrznych kraju, jak: sytuacja pracujących, nieporządki w terenie, wypowiedzi żołnierzy, wypowiedzi idące za granicę, pogłoski obiegające niezorientowaną część społeczeństwa itp.
Wypowiedzi te w formie wyciągów z korespondencji wzięliśmy specjalnie z tej części korespondencji, w której piszący podchodzą do obecnej sytuacji z punktu widzenia ich codziennych trosk i niewygód, bez głębszej oceny, często pod wpływem reakcyjnej propagandy. [...]
Adresat – N., poczta Osowiec. Nadawca – N., Gdańsk. 30 sierpnia 1945: „Ja tu długo już jestem, widzę i od drugich słyszę, jak żyją ci, którzy tu przyjeżdżali na osiedlenie. Po prostu strach i rozpacz mnie ogarnia, gdy spojrzę na ich życie; przeważnie całymi dniami, tygodniami siedzą w wagonach, gdyż im mieszkań ani izb nie dają. Niektórzy robią sobie prowizoryczne lepianki z gliny i liści – wszy i głód ich zjadają, ledwo co ciągną nogami. Bydło i konie zdychają, a to, co jeszcze dają, to wojsko rozkrada [...]. Dlatego Was, Drogi Ojcze, proszę, pozostańcie na miejscu, niech Was Bóg obroni przed tą straszliwą nędzą. [...] Tu ziemia piaszczysta, sucha, pagórkowata i dużo kamieni. Z żywego inwentarza nie ma niczego, nawet psa nie napotkasz, wszystko podczas wojny poszło na «wschód». Proszę Was jeszcze raz, zostańcie, bo zima idzie. [...] Trzymajcie się swojej własnej ziemi na miejscu”. [...]
Adresat – O., P.P. 38750 B. Nadawca – H., Dolny Śląsk. 13 sierpnia 1945: „Miałam awanturę z bolszewikami. Przez okno zobaczyłam zbiegowisko ludzi przed naszym domem. Dzieci podniosły krzyk, żebym nie schodziła na dół, bo mnie zastrzeli. Tymczasem ten na dole wszedł do mieszkania, wywalając drzwi, i zaczął buszować w nim, bałam się, że pokradnie ubranie, więc zeszłam na dół. On rzucił się do mnie i wrzeszczał, że będę odpowiadać za to, że on, ruski sołdat, rozerżnął sobie rękę, wybijając szybę. Zagrodził mi drzwi sobą, zamierzył się kilka razy pięścią, celując między oczy. «Ty, Polaczka, poczujesz naszu twiorduju ruku» – wrzeszczał cały czas. Ciekawa jestem, jak długo jeszcze to plugastwo będzie nas tak gnębić. Może wiecznie?”.
Warszawa, 13 października
Maciej J. Drygas, Perlustracja, „Karta” nr 68, 2011.
Ściśle tajne [...]
Cenzura zagraniczna przepuściła w ciągu miesiąca września br. 75.000 listów, pisanych przez Polaków we Francji do rodzin w kraju. [...]
Adresat – M., Nakło n. Notecią. Nadawca – M., Sorgnes-Avignon, Francja. 14 sierpnia 1945: „[...] Źle tu nie mamy, trochę Ci opiszę moje zajęcie i wyżywienie. Śniadanie jest mleczna zupa i herbata z mlekiem, obiad jest zupa z kartoflami z grochem, fasola i kompot, kolacja – zupa mleczna, ser, masło, marmolada, kiszka, chleb jeden na trzech, nieraz jest boczek lub sardynki, 7 papierosów dziennie, 60 papierosów co piątek, w tygodniu dwie tabliczki czekolady. To, widzisz, jest życie niezłe. Ale wolałbym być razem z Wami i jeść kartofle z solą i suchy chleb. Tak już mi tęskno za Wami, zdecydowałem się iść na pieszo te tysiące kilometrów, tylko potrzeba ten papier przejścia przez granicę”. [...]
Adresat – F., Brześć Kujawski. Nadawca – P., Reims, Marne, Francja. 21 sierpnia 1945: „My pracujemy w oddziale wartowniczym, przy pilnowaniu Niemców. Ja pracuję w kancelarii, Janek na izbie chorych jako sanitariusz. Jesteśmy zdrowi, życie mamy dobre. Po pracy wędrujemy do Reims na spacer albo do kina. Byliśmy kilka razy w Paryżu i częściowo zwiedziliśmy. Paryż jest ładny i nic niezniszczony. Wolimy jednak gruzy Warszawy niż piękny Paryż. Tęsknimy bardzo za Wami, za Polską i dlatego na złą czy dobrą dolę wrócimy”. [...]
Adresat – K., Sulejów [...]. Nadawca – K., Croix Rouge, Francja. 3 sierpnia 1945: „Zapytujemy się Was, czy jest Polska wolna, czy okupacja Rosji, bo my się szykujemy odjeżdżać do Was, ale boimy się Rosji. Proszę nam opisać, jak się sprawa przedstawia, czy można już przyjechać, czy czekać na dalsze rozkazy?”. [...]
Adresat – W., Lubień [...]. Nadawca – Z., Reims [...]. 24 sierpnia 1945: „Ciekaw jestem, czemu listy tu nie nadchodzą z Polski, coś, myślimy, jest tam nie w porządku, każdy z nas tu myśli, że jesteście niewolnikami we własnym kraju. Dziwią się niektóre czynniki, czemu tak opieszale następuje powrót do Ojczyzny, ale z niemieckiej cenzury, obozów i mordobicia wracać do Ojczyzny znów pod cenzurą, obóz i mordobicie, w dodatku z pełnej wolności i braterskiego współżycia, byłoby więcej niż głupim postępkiem, czyli samozamordowaniem się. Jestem, jak wiesz, demokratą i nim pozostanę, choć mi z tego tytułu zabroniono nawet wrócić do Polski. [...] Chcemy wrócić, pracować dla Polski, jej narodu, ale nie pod jej batem, ustawy, cenzury słowa i litery usidlanego prawa... Ciekaw jestem, czy cenzura pozwoli na doręczenie tego listu”.
Warszawa, 26 października
Maciej J. Drygas, Perlustracja, „Karta” nr 68, 2011.
Inspekcja stwierdziła, że:
Prowadzenie ewidencji w zupełności nie odpowiada instrukcjom Wydziału CW:
1) Księgi rejestracji pracowników nie było.
2) Sprawozdania w sprawie przeniesienia pracowników nie było.
3) Rozkładu etatów nie było.
4) Listy obecności nie było.
5) Nie zapisywano, od kiedy cenzorzy pełnią obowiązki st[arszych] cenzorów, wzgl[ędnie] inspektorów.
Dokumenty i pieczątki nie leżały na odpowiednim miejscu, były rozrzucone po szufladach. Brak zupełny zamkniętych szaf i szuflad, tak że dokumenty pozostawały w zamkniętym pokoju, lecz w niezamkniętych biurkach. [...] Sprzątaczki nie ma, sprzątają sami cenzorzy (dyżury). Na 13 pracowników jest jedna para nożyczek. Nie ma księgi dokumentów przychodzących. Nie ma księgi pochwał, upomnień, kar. Nie prowadzono księgi defektów technicznych. Dokumenty palono bez uprzedniego zezwolenia Wydziału CW.
Charakterystyki pracowników dane przez zastępcę kierownika:
Inspektor Staszewska Irena. Pracuje dobrze. Prowadzi z cenzorami konsultacje prawidłowo. Kieruje pracą całej grupy zgodnie z instrukcjami. Zajmuje się politycznym rozwinięciem cenzorów, przeprowadzając pogadanki i czytanie gazet.
Starszy cenzor Kłosowska Maria. Pracuje dobrze i chętnie. Wykreśla porządnie, czysto i kwalifikuje dokumenty prawidłowo. Bierze udział w pracy społecznej, jest członkiem Wojewódzkiej Rady Narodowej i członkiem PPR.
Pokała Bazyli, cenzor, wykonuje swoje obowiązki sumiennie. Jest to człowiek zrównoważony, spokojny, pracę swoją przeprowadza w myśl instrukcji, najlepszym dowodem jego sumienności jest to, że powierzono mu czynność powtórnego czytania opracowanych dokumentów. [...]
Czarnecka Wanda, cenzor, nie pracuje samodzielnie. Zadaje pytania inspektorowi, na które by mogła sama zadecydować. Wie, jaką odpowiedzialność bierze na siebie, stawiając stempel, więc boi się sama decydować o losie danego dokumentu i stara się opracować go wspólnie z inspektorem lub kierownikiem. Społecznie nie pracuje.
Na 527 przeczytanych dokumentów odkryto 5 defektów.
Kierszonowicz Izrael, cenzor, nie odnosi się do pracy poważnie. Dokumenty opracowane przez niego są brudne, źle zaklejone, stempel na niewskazanym miejscu. [...]
Walendzikówna Janina, cenzor, do pracy odnosi się niepoważnie, narusza dyscyplinę, pracuje samodzielnie i dopuszcza defekty. Na 50 dokumentów sprawdzonych wykryto 5 defektów. Jej praca podlega ścisłej kontroli. Społecznie nie pracuje, politycznie nie jest rozwinięta, bo nie przywiązuje wagi do rozwoju politycznego cenzora.
29 października–3 listopada
Maciej J. Drygas, Perlustracja, „Karta” nr 68, 2011.
Ściśle tajne [...]
Poniżej podajemy kilkanaście wyciągów z listów pisanych przez robotników i chłopów do krewnych za granicę. Wyciągi te wzięte są z listów ludzi, którzy starają się w sposób obiektywny podać wiadomości z kraju.
Adresat – S., Garenne. Nadawca – P., Łódź. 1 października 1945:
„Jestem wściekły na myśl, jak strasznie Was tam okłamują, że postanowiłem szerzej powiadomić Cię o tym, jak się u nas żyje. Przede wszystkim nigdzie na świecie, nawet nie wyłączając Rosji, nie osiągnął robotnik i chłop tyle, co u nas. Począwszy od utworzenia Rad Zakładowych, poprzez płatne i długie urlopy, zmniejszone podatki i świadczenia socjalne, w wielu wypadkach polepszone warunki mieszkaniowe, skrócony czas pracy młodocianych, przy jednoczesnych możliwościach kształcenia się, aż do silnych Związków Zawodowych – to dla robotnika. Ziemia obszarnicza, kredyty, maszyny rolnicze i minimalne przy tym kontyngenty – to dla chłopa.
Znając moje lewicowe przekonania, rozumiesz chyba, że na taką Polskę czekałem, o takiej «marzyłem». «Londyn» straszy Was chyba jakimś totalizmem, że niby u nas nie ma prawdziwej demokracji. Otóż okazuje się, że ludzie i narody interpretują pojęcie demokracji. Ale prawdziwy sens słowa demokracja to ludowładztwo. Nigdzie nie jest to lepiej zrozumiane niż u nas. Tak, mamy demokratyczny ustrój, a nie plutokratyczny. Jeśli chodzi natomiast o tzw. swobody demokratyczne, to według wielu i mnie zarazem mamy ich aż nadto...
A` propos sytuacji i trudności gospodarczych, to wątpię, by w tej chwili gdziekolwiek w Europie jadano lepiej niż u nas. Coraz mniej ludzi wykupuje kartkowy chleb, zwłaszcza po ostatniej podwyżce płac, przy jednoczesnej powolnej, lecz stałej zniżce cen rynkowych. Zdziwiłbyś się, mogąc odbyć spacer po Piotrkowskiej. Wystawy dużo zaciemniają, jeszcze wojenno-warszawskie. Przy tym eleganckie kobietki, wytworni panowie. Trochę za dużo nawet kawiarń, barów i restauracji. Kontrasty jeszcze oczywiście są i rażą, ale biedoty na miarę przedwojenną mimo wszystko nie widać”. [...]
Adresat – M., Stanisławów. Nadawca: [...] Wrocław. 8 września 1945:
„Przejechaliśmy przez Przemyśl, Katowice aż do Bytomia. (Nasz konwojent w Katowicach uciekł.) W Bytomiu nasz maszynista [...] mówi «wygrużajties» [wysiadajcie]. A tu tysiące ludzi, ci co wcześniej wyjechali z różnych miast – Stanisławów, Kołomyja, Lwów, wszystko czeka w polu (wyładowani z wagonów) pod gołym niebem na deszczu. Ci biedni ludzie porobili sobie nad głowami dachy z desek albo małe domki i tak czekają po 3–4 tygodnie, aż się komitet zlituje, a śpią razem z krowami, końmi, psami itp. Tam panował tyfus, cholera, a bydło też tam bardzo chorowało. A maszynista każe nam się wyładowywać – deszcz pada i już wieczór... A on chciał wódki, to my mu powiedzieli, że dostanie wódki, ale jak nas zawiezie dalej. Posłuchał nas. [...]
Dalej [...] patrzymy, a tu też 7–9 tysięcy ludzi czeka, też porobili sobie chatki, a przed każdym domkiem rozpalone ognisko. To całkiem wygląda jak cygańskie życie. Ale nic, pojechaliśmy dalej. W nocy, jak jechaliśmy, to strzelali, gdzie – ja nie wiem, czy do wagonu, czy nie. Dwa razy to ostatnie wagony chcieli rabować, lecz ci ludzie, co tam byli, strasznie krzyczeli, a oni się wystraszyli i pouciekali. To wszystko działo się na dawniejszych niemieckich terenach.
Zawiózł on nas do Prochowa. Tam już musieliśmy się wyładować. Raniutko poszliśmy do polskiego komitetu z zażaleniem, lecz niestety, nic nie pomogło. Tu znowu
10 tysięcy Polaków wyładowanych, bydło razem z ludźmi. Istna rozpacz. Oni też czekali po 3–4 tygodnie”. [...]
Adresat – N., Wierzeja [...]. Nadawca: N. Gostyń. 5 maja 1945: „Do Gostynia zajechał transport 17 wagonów z 250 repatriantami. Coś podobnego w życiu nie widziałam. To nie ludzie. To nędznicy, szkielety w ostatnich łachmanach, bosi i nadzy. Wagony zawalone rupieciami, gratami, ostatnimi śmieciami. Każdej rodzinie w nich wolno zabierać 60 cetnarów. Możesz sobie wyobrazić, od tobołów nie widać było ludzi. Z kozami, krowami, kurami, dosłownie z rozebranym chlewem, no co tylko świat nie widział. Byli cztery tygodnie w podróży w otwartych wagonach, czy deszcz, czy pogoda, to chyba bohaterstwo. Łzy stanęły nam w oczach. Dwa dni potrzeba było, by ich zwieźć ze stacji do pałacu.
Najgorsza sprawa z żyjątkami, które ich oblazły i się kurczowo trzymają. Przeważnie wszystko mocno zawszone. Serdecznie mi ich żal. To poważny kłopot, gdyż wesz jest przyczyną zaraźliwych chorób. Otóż już się pojawił tyfus plamisty u dwu z nich. I dzisiaj przewieźliśmy ich do szpitala”.
Warszawa, 2 listopada
Maciej J. Drygas, Perlustracja, „Karta” nr 68, 2011.
Od wczesnego ranka w dniu 22 VII na ulicach zgromadziły się szerokie rzesze ludzi, którzy w nastroju świątecznym spacerowali słuchając muzyki i kazania ks. płk. Ławrynowicza, kapelana Wojska Polskiego Garnizonu Łódzkiego, nadawanego przez głośniki radiowe. Szczególnie charakterystycznym było popołudnie. Ulica Piotrkowska i wszystkie place publiczne m. Łodzi, udekorowane barwami narodowymi i portretami dostojników państwowych, stały się zbiorowiskiem dziesiątek tysięcy mieszkańców, którzy entuzjastycznie oklaskiwali różnego rodzaju występy artystyczne, urządzane przez kluby świetlicowe młodzieży polskiej, odbywające się na wolnym powietrzu. Szczególnie z wielkim zadowoleniem witano przejeżdżające samochody różnych zespołów pracy, na których urządzone wykresy i pokazy przedstawiały wyniki osiągniętej produkcji ekonomicznej i zdobyczy Demokracji Polskiej. Nie brak było szerokich tłumów na wszystkich boiskach sportowych i gdzie odbywały się rewie sportu: zawody piłkarskie, kolarskie, lekkoatletyczne i inne. Parki w mieście Łodzi wypełnione młodzieżą stały się wielką salą tańca, w których odbywały się zabawy taneczne do późnej nocy. W godzinach wieczornych wyświetlano w różnych zakątkach miasta filmy na wolnym powietrzu, które były zakończeniem uroczystości.
Łódź, 22 lipca
Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
14 sierpnia 1947 roku załadowano nas na brytyjski transportowiec wojskowy „Clan Lamont”. Żegnał nas pułk ze Scottish Command i osobiście, w języku polskim, lord James Stuart. [...]
20 sierpnia 1947 roku „Clan Lamont” zacumował przy nabrzeżu w Nowym Porcie w Gdańsku i rozpoczęło się wyokrętowanie repatriowanych żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych oraz wyładunek ich bagażu. Przeważnie były to wojskowe brezentowe toboły i worki, w których żołnierze przewozili swój dobytek, odpowiednio oznaczone nazwiskiem i stopniem wojskowym właściciela. Na nabrzeżu oczekiwały rodziny powracających żołnierzy. Zauważyłem z pokładu moich rodziców, którzy przyjechali z Borów Tucholskich. Przywitanie z nimi mogło trwać jednak bardzo krótko, gdyż kierowano nas od razu do punktu repatriacyjnego znajdującego się w barakach, w tak zwanym „Narwiku”. Tam każdy repatriant był rejestrowany i otrzymywał od Państwowego Urzędu Repatriacyjnego (PUR-u) tymczasowy dokument tożsamości. Z niemałym niepokojem oczekiwałem na swoją kolej do przejścia tej procedury rejestracji, gdyż nie miałem wątpliwości co do ścisłych związków między PUR-em a Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego. Gdy zostałem wywołany, stanąłem przed komisją złożoną z trzech osób, z których jedna była kobietą. Mieli przed sobą pełną dokumentację dotyczącą mojej osoby, łącznie z kartą, w której zapisane były informacje dotyczące mojej służby w wojsku, począwszy od września 1939 roku – ze służbą w AK i internowaniem w łagrze. Komisja zaczęła mnie szczegółowo przesłuchiwać, przypuszczalnie z zamiarem skonfrontowania tego, co mówię, z tym, co wynikało z dokumentów. Szczególnie interesował ich mój nielegalny wyjazd z Polski. Odczuwałem ich nieprzyjazny, jeżeli nie wręcz wrogi stosunek do mojej osoby, miałem wrażenie, że najchętniej by mnie od razu zamknęli. W pewnym momencie tego przesłuchania powiedziałem, że to wszystko, o co pytają, zeznałem już w konsulacie w Londynie i wracam do Polski na podstawie amnestii. Ostatecznie wydali mi zaświadczenie numer 896357, ważne na czternaście dni, na formularzu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Łodzi. W ciągu trzech dni po przybyciu do miejsca zamieszkania miałem zameldować się na Milicji Obywatelskiej.
Gdańsk, 20 sierpnia
Jan Łopuski, Pozostać sobą w Polsce Ludowej. Życie w cieniu podejrzeń, Rzeszów 2007.
Ściśle tajne [...]
Na 270 tysięcy opracowanych przez Wydział II w kraju dokumentów napotkaliśmy 725 wyp[owiedzi] o dniu 1 maja. [...]
Gdańsk
„[...] Mamusiu, mam straszny kłopot, co zrobić, żeby nie iść defilować 1 maja. Wymyśliłam takie wyjście, żeby Mamusia przysłała jakiś telegram z tragiczną wieścią, że ktoś jest ciężko chory albo umarł i ja muszę natychmiast przyjechać. Ja bym im wtedy pokazała telegram, trzy dni nie wychodziłabym na dwór i tak, aż by 1 maj przeszedł. Przecież w tym roku nie pójdę się wygłupiać publicznie. Ja już gdzie mogę, to się im wykręcam i nic nie robię, a raczej szkodzę, a oni mnie mimo to uważają za aktyw. Może jak nie przyjdę na defiladę, to się trochę ode mnie odczepią.” [...]
Kraków
„Radosne wiosenne święto pracy... Przed chwilą wróciłam z pochodu i tak mi jakoś... Pod wpływem tego 1 maja nie mogę inaczej sformułować dziś moich życzeń, jak tak: chciałabym, Tatuśku, abyśmy mogli doczekać chwili, kiedy szczęście narodów, jutro świetlane i upragniony pokój staną się już rzeczywistością, żebyśmy mogli wierzyć, że naprawdę nikomu na świecie nie dzieje się krzywda, że spełniły się marzenia tysięcznych bojowników poległych w walce o szczęście ludzkości i sprawiedliwość społeczną. Prawie że powinniśmy tego doczekać. No, a jak nie my, to nasze dzieci już na pewno.”
Warszawa, 14 maja
Maciej J. Drygas, Perlustracja, „Karta” nr 68, 2011.
Przyjął: [Kpt Edward] Futerał
Dnia 21 lutego byłam u [Janusza i Hanny] Zarzyckich. [...] Koło piątej wyszłam z Hanką na kawę. [...] W cukierni Hanka pytała, czy czytałam mowę Bieruta. Odpowiedziałam, że jeszcze nie. Hanka mówiła, że ta mowa ją bardzo zdenerwowała, że jest w niej nawoływanie do frontu ogólnego, co pachnie niebezpieczeństwem wojny. Ona uważa, że jest to jakby zejście ze stanowiska klasowego. Janusz powiedział, że nie, że to wcale o tym nie świadczy. Ale zdanie Janusza ją wcale nie przekonało; jej zdaniem jest niesłuszne, bo chociaż Janusz jest dla niej autorytetem, ale często jego argumenty są „papierkowe”. Na przykład, jeżeli brak czegoś na rynku, według niej z powodu wadliwej dystrybucji lub sabotażu, lub może robienia zapasów, to Janusz ma na to zawsze tylko jedną odpowiedź, że wzrosło spożycie. Ona wie, że spożycie wzrosło, ale to nie jest powód chwilowych braków na rynku. A jeżeli chodzi o?niebezpieczeństwo wojny, to aż wstyd, że mając tych dwoje dzieci, ciągle przychodzi jej do głowy tysiące ciężkich sytuacji wojennych i nie umie o niczym innym myśleć, jak o tym, jak ona sama z dwojgiem dzieci będzie musiała to przeżywać. Chciałaby wyjechać w?razie wojny z dziećmi w głąb Rosji, ale myśli, że to nie będzie łatwe, że mnóstwo ludzi ma te same marzenia.
Warszawa, 24 lutego
„Michalina”
Agnieszka Rudzińska, Teczka robocza, „Karta” nr 32/2001.
Przyjął: [Kpt Edward] Futerał
6 albo 7 września byli u mnie [Janusz i Hanna] Zarzyccy. Rozmawialiśmy początkowo o moich kłopotach domowych i długo o epidemii Heinego-Medina. Przerwałam rozmowę tym, że chcę się dowiedzieć od Janusza, jako od osoby dobrze poinformowanej, dlaczego był taki łagodny wyrok w ostatnim procesie [o odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne]. Hanka się roześmiała z tego, że mnie to jeszcze interesuje, przecież to stara sprawa. Gdy spytałam jeszcze raz Janusza [...], powiedział, że on mi tego wyjaśnić nie może. Hanka powiedziała, że stać nas na to.
Ja powiedziałam, że nie rozumiem, czy [Marian] Spychalski był polskim Titem, czy też chciał sobie zapewnić oddanych ludzi, a nie wiedział, że oni drugą rękę podają Anglosasom. Zarzycki powiedział, że „naturalnie najciekawsze są motywy postępowania Spychalskiego, że to nam powie proces, że jest jeszcze możliwość, że to był szantaż”. Nie rozumiałam, kto kogo i za co miał szantażować. Janusz powiedział, że Spychalski miał brata w AK, że mógł się tam zabezpieczać albo osobiście, albo nawet politycznie z myślą o partii. Teraz mogli go tym szantażować. [...] Spytałam, czy to nie sztuczna koncepcja, bo to by dowodziło bardzo krótkowzrocznej polityki Spychalskiego, gdy ulegał szantażowi. Że chyba mógł iść do partii i powiedzieć o swoich kontaktach z AK. W czasie konspiracji to nie było chyba przestępstwem. Zarzycki powiedział, że ja mogłabym pójść do UB i powiedzieć, że pracowałam w AK. Zapisano by to i tyle. Ale co innego członek Biura Politycznego. Mógł raczej myśleć, że jakoś wylawiruje. [...]
Spytałam, czy w czasie okupacji mógł zauważyć, pracując ze Spychalskim, w wypowiedziach jego jakieś zapowiadające się „odchylenie”. Czy nie chciał rządów lewicy z „polskimi tradycjami”, bez Rosjan, bez Żydów. Janusz powiedział, że w czasie pracy konspiracyjnej programowych, ideologicznych rozmów było mało. Rozmowy były na tematy faktyczne, bojowe. Naturalnie inne rozmowy były w górach partii. Tu opowiedział o projekcie CKL [Centralnego Komitetu Ludowego], o konflikcie między Bierutem z jednej strony a Gomułką, Bieńkowskim i Kliszką z drugiej. Zarzycki powiedział, że o ile wie z rozmów dzisiaj z ludźmi, z którymi wtedy pracował, to Spychalski na temat CKL nie wypowiadał się wtedy (Zarzycki był wtedy już w obozie).
Spytałam dalej, czy nic w pracy Spychalskiego (w okresie okupacji) nie było jakby „charakterystyczne” dla tego, co teraz nastąpiło. Zarzycki powiedział, że może charakterystyczne było to, że Spychalski, który prowadził informację, dążył do wydzielenia aparatu informacyjnego GL. Wszystko chciał mieć oddzielne. Lokale itd. Ale to dawało się wtedy tłumaczyć potrzebami technicznymi tej służby.
Płacz i obudzenie się dziecka przerwało rozmowę.
Warszawa, 13 września
Agnieszka Rudzińska, Teczka robocza, „Karta”, nr 32/2001.
Przyjął: [Kpt Edward] Futerał
Dnia 4 października spotkałam się z Zarzyckimi i byłam z nimi na kawie w kawiarni prasy na Nowym Świecie. Po dość długiej rozmowie na temat teatru, festiwalu filmów radzieckich, Weberowej, Urbanowskiej, Walewskiej, powiedziałam, że słyszałam, że [Marian] Spychalski przygotowywał zamach stanu, że podobno są nawet listy osób, które miały być rozstrzelane. Janusz: Że o tych listach mówiono na procesie, że czy to był przygotowywany zamach stanu, to pokaże proces Spychalskiego.
Hanka [Zarzycka]: Żeby ten proces był jak najprędzej, to będzie szalenie ciekawy proces.
Ja: Że podobno sprawa z Gomułką wypłynęła wtedy, gdy po zdradzie Tita Gomułka powiedział w KC, że uważa, że Tito miał rację. I że to otworzyło oczy na odchylenie.
Janusz [Zarzycki]: To nie tak było. Gomułka tylko mówił, że Tito miał rację w sprawach wiejskich.
Ja: Czy Spychalski w okresie, gdy z?nim już po wojnie pracowałeś, popierał to odchylenie Gomułki?
Janusz: Nie, wprost przeciwnie, gdy Gomułka bronił swojej polityki, to wśród trzech referatów przeciw G[omułce] jeden miał właśnie Spychalski.
Ja: Bo przecież na procesie wyglądało, że Spychalski wszystko robił ręka w rękę z Gomułką. W takim razie można by to tłumaczyć, że u G[omułki] to było „odchylenie”, a że Spychalski robił to z wyrachowaniem i jak się Gomułce noga potknęła, to od niego odstąpił.
Janusz: Może i tak. Zwróć uwagę, że na procesie pytania były tak dobrane, żeby obciążyć Gomułkę. Przecież możesz sobie wyobrazić tysiąc innych pytań w związku z?procesem, które by nie zahaczały o Gomułkę. Pytania na procesie były specjalnie dobrane.
Ja: Czy Gomułka siedzi?
Janusz: Tak.
Ja: Odkąd?
Janusz: Od lata.
Ja: Czy w czasie procesu już siedział?
Janusz: Tego dokładnie nie mogę powiedzieć, ale mniej więcej od tego okresu.
Warszawa, 5 października
„Michalina”
Agnieszka Rudzińska, Teczka robocza, „Karta” nr 32/2001.
W okresie przygotowań i w dniach obchodów uroczystości dożynkowych w gminach, powiatach pracownicy PUBP [Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego] i MO winni nastawić sieć informacyjno-agenturalną na sygnalizowanie i ujawnianie wszelkich zamierzeń i usiłowań wroga. Szczególną uwagę zwrócić należy na obserwowanie znanych wrogich grup i środowisk na wsi […] na te miejscowości, w których jest duże nasilenie elementu wrogiego, w których grasowały bandy, mają większe wpływy mikołajczykowcy, reakcyjny kler itp.
Warszawa, 31 sierpnia
Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.